Mam na imię Tomek i mam 26 lat. Urodziłem się i wychowałem w Bielawie.
W wieku 13 lat na sylwestrowej imprezie kolega poczęstował mnie haszyszem. Zapaliłem, nieświadomy tego, że w tym momencie zaczyna się moja przygoda z narkotykami. Spodobał mi się stan, w którym się znalazłem i to spowodowało, że przez następne kilka lat eksperymentowałem z najróżniejszymi środkami zmieniającymi nastrój (psychoaktywnymi): rozpuszczalniki, kleje, leki psychotropowe i uspakajające, marihuana, haszysz, grzyby halucynogenne, amfetamina, extazy i tak do roku, 1998 kiedy to podczas pobytu za granicą poraz pierwszy spróbowałem heroiny (dożylnie). Po powrocie do domu bardzo szybko znalazłem ludzi, którzy tak jak ja brali narkotyki. Zaprzyjaźniłem się z nimi i tak razem zaczęliśmy ćpać.
Moje życie bardzo szybko przemieniło się w pasmo niepowodzeń, przykrości, bólu, tragedii i łez.W 2000 roku pojechałem na swój pierwszy detox, gdzie na sali znajdowałem się z narkomanami z wieloletnim stażem brania, którzy całymi dniami rozmawiali o narkotykach (prodykcji, braniu, pozyskiwaniu produktów itd.), a ja jako młody, zafascynowany ich opowieściami chłopak chłonąłem tę wiedzę jak gąbka.I tak po 10-ciodniowymszkoleniu wróciłem do domu i natychmiast zacząłem eksparymentować, co bardzo szybko przerodziło się w głębokie uzależnienie, które pogłębiało się niszcząc mój umysł i ciało przez kolejne lata. W tym czasie zacząłem kraść,oszukiwać, sprzedawać wszystko co było możliwe w celu zdobycia pieniędzy na narkotyki. Stałem się degeneratem, człowiekiem z marginesu bez przyjaciół, od którego nawet rodzina zaczęła się odwracać.
Miałem dość takiego życia i wiele razy chciałem zerwać z nałogiem. Podejmowałem próby leczenia w takich placówkach tak: szpital psychiatryczny (5 razy), ośrodki MONAR (2 razy), terapia AN (raz) i gdy te wszystkie próby zawiodły straciłem nadzieję na to, że mój los jeszcze się kiedyś odmieni. Takie myślenie doprowadziło mnie do dwóch prób samobójczych (dzięki Bogu) nieudanych. Trwałem w stanie wegetacji i beznadziei aż do 07-04-2003r(niedziela) którego to pojechałem do Kościoła Zielonoświątkowego w Pieszycach na nabożeństwo. Ten dzień zajmuje szczególne miejsce w mojej pamięci, bo to właśnie tego dnia oddałem swoje życie Jezusowi i wtedy zaczęło się wszystko zmieniać (na lepsze). Zaproponowano mi też wyjazd na terapię do Chrześcijańskiego Ośrodka dla Osób Uzależnionych Misja Nowa Nadzieja w Janowicach Wielkich gdzie spędziłem wspaniały okres 8 miesięcy. Poznałem cudownych ludzi (przyjaźnie te trwają do dziś), nauczyłem się wiele ważnych i pożytecznych rzeczy, ale co najważniejsze poznałem Jezusa Chrystusa i to dzięki Jego obecności w moim życiu, dziś jestem wolnym i szczęśliwym człowiekiem.
A co więcej, dziś mogę pomagać innym opowiadając o tym jak żywy, realny Bóg odmienił moje życie (a przy okazji jestem wolontariuszem Punktu Konsultacyjnego dla Osób Uzależnionych Misji Nowa Nadzieja w Bielawie).
Tomek