Grzegorz 0


Mam na imię Grzegorz i mam 30 lat.

Pochodzę z rodziny gdzie alkohol był odkąd pamiętam. Mój ojciec nigdy niemiał dla mnie czasu, bo albo się uczył albo pił. Gdy miałem 6 lat ojciec wyprowadził się z domu. Mama wówczas niemiała czasu by się mną zajmować, gdyż pracowała na trzy zmiany. Zacząłem w bardzo młodym wieku przejmować obowiązki, które mnie przerastały. Czułem się samotny i zaczynałem mieć wszystkiego dosyć. Niemiałem w ogóle poczucia własnej wartości wśród kolegów, gdyż byłem wyśmiewany. I tak w wieku 14 lat zaczął się mój kontakt z alkoholem. Gdy poszedłem do szkoły zawodowej zacząłem pić coraz częściej i tak mój nałóg się pogłębiał. Nie liczyłem się z niczyim zdaniem na mój temat.

Poznałem dziewczynę starszą od siebie i zamieszkaliśmy razem. Ukrywając swoje uzależnienie stworzyłem sobie rodzinę. Z biegiem czasu przez moje picie alkoholu, zacząłem wszystko tracić. Moje zdrowie ulegało powolnej degradacji. Operacja żołądka, padaczka alkoholowa, trepanacja czaszki to wszystko przez alkohol.

Pomimo tego nie mogłem zerwać z nałogiem. Alkohol stał się dla mnie wszystkim. Byłem na dnie. Dla zaspokojenia własnego sumienia i żeby udowodnić coś rodzinie w 2004 roku pojechałem na terapię do szpitala i wydawało mi się, że to wszystko załatwi. Poznałem później ludzi z Misji Nowa Nadzieja, którzy chcieli mi pomóc, lecz ja po prostu udawałem dalej. Zaczęło mi się wszystko psuć, w rodzinie, w domu. Niechciałem słuchać o Bogu. Odszedłem od misji, bo uznałem, że to wszystko niema sensu, że już nic, ani nikt nie jest w stanie mi pomóc. Byłem bardzo zadufany w sobie i tak w bardzo krótkim czasie znalazłem się z powrotem na samym dnie bagna. Byłem na wykończeniu, ciągłe ataki padaczki, bóle żołądka itp. Poprosiłem znowu o pomoc ludzi z Misji Nowa Nadzieja. Chciałem wówczas choć na chwilę wytrzeźwieć. Pojechałem do chrześcijańskiego ośrodka w Janowicach Wielkich, tam poznałem Boga, który teraz wiem, że jest wszechmocny. Nauczyłem się życia chrześcijańskiego, które jest życiem pięknym. Przyjąłem do swego serca Jezusa Chrystusa i to On uwolnił mnie od nałogu. Jestem teraz wolnym i szczęśliwym człowiekiem.

Straciłem w życiu wszystko, ale mam teraz przyjaciela Jezusa Chrystusa i dla mnie jest on dużo więcej wart niż całe moje dotychczasowe życie. Siedem miesięcy – można powiedzieć cóż to jest, ale to dopiero początek życia z Bogiem, lecz jest to bardzo piękny początek w wolności od nałogu i życia dotychczasowego i życzę wszystkim takiej wolności jaką ja mam teraz.

Grzegorz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *